piątek, 3 stycznia 2014

PRZEPRASZAM !

Kochanie wybaczcie, ale ten blog zostaje ZAWIESZONY !
Nie mam pomysłu na dalsze losy.
Przepraszam bardzo. 
Po prostu ten blog mi nie wyszedł. 


ZAPRASZAM NA NOWY BLOG:

http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/
Opowiadanie o One Direction i Dianie Emily Donovan.

czwartek, 10 października 2013

Rozdział 9.

Chcę was przeprosić, że tak nie bywam tu często, ale jestem chora.
Ciągle jeżdżę po lekarzach :(
A do tego szkoła.
przepraszam, że nie komentuje waszych opowiadań. Kiedyś to nadrobię. 

_________________________________________________________

Światło wołające mnie do ciebie było takie wyraźne, takie...takie jasne. Miałam ochotę iść w tą stronę. Chciałam zobaczyć kto woła mnie do siebie. Po chwili znalazłam się na placu zabaw i rozglądałam się dookoła, jednak nic ciekawego nie znalazłam. Co było dziwne, że nawet nikogo tutaj nie było. Ruszyłam w nieznanym mi dotąd kierunku i po kilku krokach nie czułam już gruntu pod nogami. Spadałam..spadałam i byłam pewna, że to już koniec mojego żywota.

Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu z białymi ścianami. Ale czy to na pewno szpital? Czy ja żyję? A może to tylko moje złudzenie, mój sen. Ale muszę zadać sobie jedno pytanie czy osoba nie żyjąca może śnic? Nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyjś jakże kojący szept. Skierowałam wzrok na daną osobę i zostałam przywitana ciepłym uśmiechem.
-Nareszcie się obudziłaś-usłyszałam szept mężczyzny i skrzywiłam się nieco.
-Tak ...-odpowiedziałam tylko tyle, bo tylko tyle byłam w stanie.
-Wszystko dobrze? Martwiłem się o ciebie.
-Kim jesteś?-zadałam tym razem ja pytanie i przyjrzałam się jego wyrazowi twarzy.
-Nie pamiętasz? - zapytał i ruszył do wyjścia.
-Liam zaczekaj...Tak wszystko dobrze-odpowiedziałam i napotkałam jego jakże cudowne spojrzenie, którego mi tak cholernie brakowało. Oddała bym za nie wszystko. Ten wzrok przeszywający moje ciało i uśmiech powodował u mnie paraliż, ale w pozytywnym znaczeniu.
-Wystraszyłaś mnie. Myślałem, że mnie nie pamiętasz.
-Tak? To dlaczego chciałeś wyjść?
-Po lekarza.
-Nie wyglądało to tak.
-Przepraszam Victoria.
-Ile byłam nieprzytomna?-zapytałam
-Kilka godzin. Jak się czujesz?-zapytał i chwycił mnie za dłoń.
-Czuję się dobrze, ale troszkę mnie boli.
-Powiedz mi kto to zrobił?
Nie spodziewałam się, że o to poprosi. Nie mogłam mu o tym powiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Nie chce by przez tego bandytę chłopcy uznali mnie za gorszą. Tak naprawdę interesuje mnie zdanie Liam'a i.No tak jeszcze jednego chłopca. Zayn'a. Nie wiem czemu, ale po prostu jest świetnym towarzyszem.
-Nie teraz proszę cię. Nie mam ochoty na razie o tym rozmawiać-powiedziałam. Widziałam, że Daddy otwiera usta, by coś powiedzieć, ale wtedy do sali wparowali chłopacy z wielkim misiek w rękach i bukietem róż. Zaśmiałam się i spojrzałam na nich z dziwną miną.
-To dla ciebie-powiedział Louis i bryknął do mnie kładąc mi w nogach na łóżku misia.
-Mieliśmy wnieść tak Liam'a, ale jest za ciężki-dodał ponownie pasiasty za co dostał od Liama w głowę. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ej.., o mój Kevin ci odda-powiedział oburzony Tommy robiąc smutną minkę.
-Oj chodź tu-przytuliłam go delikatnie. -chcę tutaj być. Nie cierpię szpitali-wyznałam i westchnęłam.
-Niedługo wyjdziesz zobaczysz-powiedział Zayn uśmiechając się jak zwykle uwodzicielsko.
-Musimy iść niedługo i tak nas wyproszą. Trzymaj się. wpadniemy jutro-odezwał się Horan. Wyściskałam i pożegnałam każdego, a potem zwyczajnie zasnęłam zmęczona.

. ~ ' Dwa tygodnie później ' ~ .

Minęły już dwa tygodnie od czasu tamtego zdarzenia. Wróciłam już do domu jakiś tydzień temu. Jestem już zdrowa, ale mimo wszystko Zayn i Liam nie pozwalają mi nawet samej sobie zrobić kanapki. To mile z ich strony, ale czasami mam dosyć. Nie jestem przecież kaleką i zwykłą kanapkę umiem sobie przygotować. Każdy głupi umie posmarować masłem chleb i ułożyć na nim serek, sałatę, ogórek czy co tam innego. Właśnie po kąpieli ubrana w piżamę ruszyłam na dół i spotkałam Zayna.
-Możemy pogadać?-zapytał nieco zdenerwowany.
-Tak jasne o co chodzi?
-Nie tutaj chodź-wciągnął mnie do swojego pokoju, więc usiadłam na łóżku i przyjrzałam mu się. Chodził zdenerwowany po pokoju składając ręce jak ksiądz. To było zabawne. Wyobraźcie go sobie w sutannie.
-Więc o co chodzi?-odgoniłam myśli.
-Bo wiesz.. chcę zaprosić na randkę pewną dziewczynę. A właściwie już zaprosiłem, ale nie wiem gdzie mam ją zabrać-wyznał. Szczerze? dziwnie się poczułam kiedy mi o tym mówił.
-Jeśli to była bym ja to wolała bym prostotę. Zwykłe kino bądź kręgle-odpowiedziałam. -W ogóle jak ona ma na imię?-zapytałam ciekawa.
-Bardzo ładnie, ale..nieważne.
-Zayn proszę powiedz.
-Perrie
-Ale co Perrie?
-Perrie to jej imię-powiedział, a ja poczułam delikatne ukłucie w sercu.
-To gratuluję. Ja już pójdę głodna jestem-zmieniłam temat i wyszłam szybko z jego pokoju schodząc na sam dół. Przy kuchni wpadłam na Liama, który momentalnie mnie objął.
-O fajnie, że jesteś mam pytanie.
-Jakie?
-Wyskoczysz ze mną gdzieś?
-W sumie..ale kiedy?-zapytałam spoglądając w jego tęczówki. Uśmiechnęłam się mimowolnie i dotknęłam jego ramienia.
-Dzisiaj wieczorem?
-Chętnie. a czy teraz mogę zrobić sama kanapkę?
-ależ oczywiście...-ruszyłam do kuchni, ale chłopak zatrzymał mnie i przyciągnął. -Że nie. Ja zrobię-powiedział i pocałował mnie. Poczułam motylki w brzuchu, ale pocałunek odwzajemniłam. Po kilku sekundach zostałam sama w korytarzu patrząc na puste miejsce po Payne, który właśnie tak cudownie mnie całował. Usłyszałam chrząknięcie i spojrzałam w bok przełykając głośno ślinę.

-____________________________________________________

Kogo ujrzała Victoria?
To w następnym, a w ogóle to wiem. Bezsensu ;c


sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 8.

Czułam się jak w niebie. Ciągle zastanawiałam się czy to jest rzeczywistość, czy może tylko mi się to śni. Głowę miałam pełną myśli, jednak nie na długo, bo Liam odsunął na kilka centymetrów swoje wargi od moich i włożył kosmyk moich czekoladowych włosów za uszko.
-To co powiesz mi o co chodzi?-zapytał melodyjnym głosem uśmiechając się do mnie czule.
-Nie..Ja nie mogę ci tego powiedzieć. Nie teraz. Naprawdę to nic takiego.
-Nie kłam widzę, że coś jest nie tak. Vic...
-Przestań Liam. Nie potrafisz zrozumieć, że ja nie mogę, nie chcę ci tego powiedzieć?-wstałam momentalnie od stołu i wyminęłam go.
-Czekaj...
-Nie, jeśli masz zamiar ciągnąć dłużej ten temat to ja podziękuję w takim razie za naszą cudowna rozmowę-wyszłam z kuchni wściekła i pognałam do swojej sypialni. Nie chciałam go tak potraktować, ale ta jego nachalność.. Wiem, że chce mi pomóc, ale jeszcze nie teraz. Nie znamy się wystarczająco długo by opowiadać mu wszystko. Na pewno by mi pomógł i czułabym się bezpieczniej, ale myśl, że ta osoba może coś mu zrobić przeraża mnie. Usiadłam bezradnie na kanapie i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniała koperta. Ponownie moim ciałem zawładnęło przerażenie, strach. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam ją:

*********: Spotkajmy się w parku za 20 min. Stań koło fontanny.
Nie ruszaj się nigdzie ...

Kim ty jesteś do jasnej cholery i czego ode mnie chcesz-zadawałam sobie w myślach pytania. Doprowadziłam się do porządku, założyłam chustę na szyję i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i przeszłam przez salon.
-Wychodzę niedługo wrócę-krzyknęłam spoglądając na chłopaków zafascynowanych filmem o małpach. Przewróciłam oczami i opuściłam budynek mieszkalny One Direction. Szłam uliczkami Londynu i, im bliżej byłam parku tym bardziej zaczęłam się bać. A co jeśli mi się coś stanie? Ale muszę wiedzieć kto to jest. Tak jak w wiadomości stanęłam koło fontanny rozglądając się na wszystkie strony. Stałam w miejscu, kiedy nagle stała się ciemność i poczułam jak uginają się pod mną nogi. Potem już tylko pustka.

. ~ ' Perspekrywa Liam'a ' ~ .

Siedziałem z chłopakami na kanapie oglądając już któryś z kolei dokument o małpach. Pewnie większość ludzi zastanawia się co jest ciekawego w małpach. Szczerze ..nie wiem Louis je ogląda całymi dniami.
-Dobra koniec teraz coś innego-powiedział znużony Zayn siedzący w fotelu z podpartą broda o ręce.
-Popieram włączcie coś innego.
-Louis przełącz, bo fascynujesz się tym tak jakbyśmy od małp pochodzili-powiedział nasz mądry Hazzuś.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Każdy wie kochanie, że to prawda. Ale dobra przełączę-zadowolony, że udało nam się przekonać pasiastego spojrzałem na ekran, na którym pojawiła się żółta gąbka smażąca ..em jak to było kraboburgery? Chyba tak. Ten chyba już do reszty zgłupiał.
-Idę stąd.
-Przynieś mi burgera
-Niall..idź sobie-powiedziałem ruszając w stronę schodów. W pewnym momencie zatrzymałem się uświadamiając sobie, że Victorii nadal nie ma, a przecież wyszła kilka godzin temu.
-Chłopaki dzwoniła może Victoria, albo coś?-zapytałem.
-Nie, ale przecież wyszła. Daj jej się zabawić-powiedział Harry.
-Wyszła kilka godzin temu-powiedziałem zmartwiony wracając do salonu.
-Nic jej pewnie nie jest-powiedział Louis.
-Pewnie macie rację-westchnąłem i wyciągnąłem telefon dzwoniąc do niej. Będąc na piętrze usłyszałem dobrze mi znany dzwonek telefonu Victorii. Wszedłem do jej sypialni, jednak spotkała mnie niespodzianka, bo jej nigdzie nie było. Rozłączyłem się i spojrzałem na wyświetlacz jej telefonu.
-O kur*a-wybiegłem jak poparzony z jej sypialni prosto na zewnątrz do samochodu. Ruszyłem szybko w stronę parku. Będąc na miejscu modliłem się by nic jej nie było. Podbiegłem do fontanny i zacząłem się rozglądać
-Victoria-krzyknąłem jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nieopodal zauważyłem leżącą na ziemi rzecz. Podszedłem bliżej i ujrzałem chustkę dziewczyny. Przestraszony podniosłem ją. Zwinąłem szybko do kieszeni i wróciłem do domu wcześniej wykonując telefon na policję. Kiedy wszedłem do domu ujrzałem zdziwiony wzrok moich kumpli, ale nie przejmowałem się tym. teraz liczyła się tylko Victoria. Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak się okazało była to policja. Wpuściłem ich do domu i opowiedziałem co się stało i jeszcze kilka innych ważnych informacji, które mogły przydać się w sprawie. A mianowicie wiadomość, zgubiona chustka i oczywiście napaść na nią tamtego wieczoru. Chłopaki przyglądali mi się ze zdziwieniem i z otwartymi oczami.
-Nie patrzcie się tak na mnie. Trzeba jej szukać-krzyknąłem przerażony. Czułem jak do moich oczu napływają łzy. W jak najszybszym czasie zebraliśmy się i ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu dziewczyny.

. ~ ' Perspektywa Victorii ' ~ .

Kiedy się ocknęłam poczułam niemiłosiernie okropny zapach. Jednym słowem smród, który powodował, że chciało mi się wymiotować. Jakim prawem ktoś mnie tu trzyma. Uniosłam nieco głowę wyżej chcąc zobaczyć gdzie jestem, jednak opaska będąca na moich oczach uniemożliwiała mi to. Chciałam ja ściągnąć, ale nie potrafiłam, przez sznury, którymi byłam przywiązana do krzesełka.
-Kim ty jesteś? Czego ode mnie chcesz-zapytałam jednak odpowiedziała mi tylko pustka, jednak nie na długo. W oddali usłyszałam ociężałe kroki.
-Halo jest tu ktoś? Pomocy-zawołałam.
-Pyskata jak zawsze-usłyszałam czyjś głos, a potem tylko dobrze znany mi śmiech. Jak mógł mi to zrobić, za co on mnie nienawidzi, myślałam, że jest inny.
-Wypuść mnie stąd. Co ja ci zrobiłam. Daj mi spokój.
-Nie, jeszcze nie teraz. Obracasz się w bardzo dobrym towarzystwie kochana.
-Nic ci do tego draniu.
-Grzeczniej, grzeczniej.
-Spierdalaj ode mnie-powiedziałam tym razem po polsku, a w zamian za to poczułam siarczysty policzek.
-Mówiłem, grzeczniej kochanie-powiedział porywacz i chyba usiadł naprzeciwko mnie, bo poczułam jego cuchnący oddech na szyi.
-Brzydzę się tobą. Idź stąd i nie dotykaj mnie.
-A wiesz, że pójdę, ale nie dlatego, że ty mi każesz tylko dlatego, że mam coś do zrobienia. Do zobaczenia rano-po tych słowach usłyszałam zamykające się drzwi.
-Co ja mam teraz zrobić myśl-powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że tym co teraz zrobię mogę sobie zaszkodzić, ale ryzyka nigdy za mało. Zaczęłam bujać się, aż w końcu po długim czasie upadłam na ziemię i usłyszałam jak roztrzaskało się krzesełko. A może to były kości, bo zaczęłam czuć okropny ból. Po pewny czasie jednak obadałam sytuację i wyszło na to, że krzesełko się rozpadło. Przełożyłam dłonie przez kolana, oczywiście z trudem. Zajęło mi to kilka, kilkanaście a może nawet pół godziny. Ściągnęłam opaskę z oczu i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakieś melinie. Wszędzie były butelki po alkoholu. Rozwiązałam nogi, a potem podeszłam do stolika, gdzie leżał nóż i zaczęłam przecinać sznury. Otworzyłam szybko okno i już miałam uciec, kiedy usłyszałam kluczyk w drzwiach. Wydostałam się szybko i zaczęłam biec ile sil w nogach chcąc kogoś znaleźć. Biegłam przez jakieś polany chcąc wydostać się stąd. Nawet nie czułam, że leci mi krew. Dopiero gdy wybiegłam na ulicę zauważyłam znajomą postać, ale nie długo było cieszyć mi się wolnością, bo poczułam jak uderzam głową o ziemię i tracę przytomność.

_______________________________________________________________

Dzisiaj troszkę dramatycznie ;D
Mam nadzieję, że się podoba < 33
Przepraszam za błędy :*

czwartek, 15 sierpnia 2013

INFORMACJA !

Chciałabym was zaprosić na swojego nowego bloga tym razem z imaginami o One Direction. 
Oczywiście tego nie kończę. 
Mam nadzieję, że się spodoba i zajrzycie. 

Pod pierwszym wpisem na tamtym blogu proszę napiszcie z kim ma być "PIERWSZY IMAGIN" i kto chce być informowany.

ZAPRASZAM !

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 7.

Kiedy się ocknęłam byłam sama w pokoju. Leżałam na ziemi w tym miejscu, w którym przed chwilą stałam. Ciągle miałam przed oczami treść wiadomości.
Drżącą ręką ujęłam telefon i uniosłam go wyżej zatrzymując go przed oczyma w sporej odległości. Przełknęłam ślinę i ponownie zaczęłam czytać treść wiadomości.

*********: Witaj. Cieszę się, że w końcu na mnie wpadłaś.
Pamiętaj zawsze jestem o krok od ciebie.
Prędzej czy później znajdę cię Victorio Natalie Brown.

Ja: Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?!

Wystukałam dwa zdania na ekranie dotykowym telefonu i odłożyłam go płacząc. Próbowałam wymyślić kto to może być, jednak nie udawało mi się. Miałam pustkę w głowie. Przecież nikogo tu nie mam. W Polsce nikt nie wie, gdzie jestem. Kto to jest. Przetarłam twarz dłońmi i gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości odskoczyłam momentalnie od niego i wpadłam na drzwi z wielkim hukiem. Po chwili usłyszałam pukanie i zmartwiony głos Louis'a.
-Mała wszystko dobrze?-przez moment nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Nie mogłam powiedzieć prawdy,ale tez nie powinnam ich okłamywać, w końcu tyle dla mnie zrobili. Może powinnam powiedzieć im prawdę...ale wtedy mogą mieć przeze mnie kłopoty i to wielkie. Wzięłam głęboki oddech i jak najspokojniejszym głosem odpowiedziałam.
-Tak wszystko dobrze. Nie martw się.
-Co zrobiło taki huk?
-Ja się tylko przewróciłam i uderzyłam w drzwi. Nic takiego.
-Victoria się przewróciła?-dodał kolejny głos, który należał do Liam'a.
-Tak, ale nic mi nie jest. Ja już idę spać kochanie-powiedziałam i podeszłam do łóżka podnosząc telefon i odbierając wiadomość przestraszona.

*********: Wkrótce się przekonasz złotko.

Ja: Daj mi spokój!

Odpisałam i położyłam się do łóżka okrywając kołdrą po samą szyję. Przez połowę nocy rozmyślałam o wszystkim. Nie potrafiłam o tym zapomnieć, bałam się, że coś może się stać mi, albo co najgorsze chłopakom. Zasnęłam około 3 w nocy, dlatego rano byłam niewyspana. Nie umiałam nawet oczu porządnie otworzyć, bo po chwili ponownie same mi się zamykały. W końcu po wielu próbach wstałam leniwie z ogromnego łóżka i pognałam do łazienki wykonując poranna toaletę. Potem tylko się ubrałam, uczesałam i założyłam swoje mięciutkie papcie w króliczki schodząc na dół. Ujrzałam w salonie całą grupkę chłopców szczerzących się do telewizora, tylko Liam był jakiś przybity, ale domyślałam się dlaczego. Przecież w końcu wczoraj mi wszystko wygarnął prosto w oczy.
Nie spodziewałam się tego po nim, a niemal można powiedzieć, że zawiodłam się na nim, ale cóż przecież nie znam ich długo, ale zamiast na mnie krzyczeć mógł normalnie porozmawiać, a nie osądzać mnie. Co jak co, ale to naprawdę bolało. Zadał mi potężny cios. Nie wiem nawet czy mam teraz z którymś chłopakiem gadać, bo znowu z czymś wyskoczy. Weszłam do kuchni i usiadłam na krzesełku przed stosikiem kolorowych kanapeczek. Przyznam, że wyglądały bardzo, bardzo smakowicie. Pochwyciłam jedną i podeszłam do lodówki wyciągając szklankę soku pomarańczowego, a potem uzupełniłam nim szklankę zasiadając ponownie na miejscu i konsumując pyszne kanapeczki. A właśnie ciekawe kto je przyrządził. Biorąc kolejną ujrzałam na niej napis z Ketchupu "przepraszam". Pewnie, że to miłe, ale taka zwykła kanapka tego nie załatwi. Liam się postarał już bym tak szybko mu nie wybaczyła. Po chwili usłyszałam za sobą chrząknięcie i odwróciłam się do tyły mając pełna buzie kanapki. Stał tam Zayn uśmiechając się zadziornie.
-Smakują ci moje kanapki? A ta jedna, jedyna wyjątkowa też?-kiedy to usłyszałam niemal się udusiłam. Gdyby nie Zayn i jego klepnięcie w plecy pewnie leżała bym już sina na podłodze. Ale wtopa, ja myślałam, że to Liamowi zrobiło się głupio, a to jego kumplowi, ale zaraz, zaraz. Za co on mnie przeprasza.
-Ale o czym ty mówisz? Za co przepraszasz?-zapytałam zdziwiona popijając sok.
-Za to zachowanie w hotelu. Myślałem, że jesteś zła. I za moje zachowanie po wyjściu z hotelu, że cię tak poganiałem...
-Może nie wracajmy do tego. Jest wszystko dobrze-powiedziałam i przytuliłam się wraz z mulatem kiedy to do kuchni wszedł Liam. I znowu przyuważył nas na gorącym uczynku. dlaczego ja mam takiego pecha.
-Chyba przeszkadzam-powiedział Daddy mijając nas.
-Nie no co ty. On własnie wychodził-wskazałam na Malika spoglądając na niego niezadowolona. Jestem pewna, że gdyby wzrok umiał zabijać już by to zrobił.
-Przerwałeś nam w pocałunku-powiedział Zayn. -Nie no żartowałem. Musiałem ją przeprosić za moje zachowanie i tyle-poklepał Liama po ramieniu i wyszedł. Zostałam z nim teraz sam na sam i nie wiem co mam powiedzieć. Dziwne. w głowie mam tyle wersji rozmowy i tylko którą wybrać?
-Jak się czujesz?-zapytał w końcu. Spojrzałam na niego nieco zdziwiona.
-Mówiłaś, że wczoraj się uderzyłaś.
-A to..to to nic-zaczęłam się jąkać. -Żyję-zaśmiałam się nerwowo. Usłyszałam tylko z jego strony westchnięcie,a potem usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę.
-Dlaczego kłamiesz? Przepraszam za wczoraj. Nie chciałem tego powiedzieć poniosło mnie.
-Sporo cie poniosło-dodałam i spuściłam wzrok przyglądając się jakże pięknej podłodze w kuchni.
-Płakałaś słyszałem-powiedział.
-To nieprawda. Liam nie dodawaj sobie.
-Może i nie przeze mnie, ale słyszałem, że kiedy otrzymałaś wiadomość to zaczęłaś płakać. A w ogóle na drugi raz nie czytaj głośno wiadomości.
-Ale ... To nie tak.
-Kto cię straszy. Powiedz mi proszę. Pomogę ci. Nie dam cię skrzywdzić-po słowach chłopaka wtuliłam się w jego tors i rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze przed chwilą byłam twarda, a teraz bezbronna jak dziecko. Poczułam jego palce na moim podbródku i lekko go unosząc. Spojrzałam na niego swoimi czekoladowymi tęczówkami i wzięłam głęboki oddech. Po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

_________________________________________________________________________________

I jak wam się podoba?
O ile w ogóle się.
Dalsze losy w następnym rozdziale < 3 ♥

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 6.

Słysząc pytanie Harrego wyszczerzyłam oczy. chyba nie podsłuchiwał pod kuchnią? Bo jak tak to przysięgam dam mu kopa w tyłek.
-Nic nieważne-powiedziałam nie zwracając uwagi na jego pytanie.
-Nie musisz wszystkiego wiedzieć-powiedział Niall uśmiechając się do mnie. - a w ogóle pyszna jest ta jajecznica-powiedział z pełną buzią.
-Mhm..-zmierzył nas wzrokiem, jednak po chwili ponownie spojrzał na ekran telefonu i zajął miejsce przy stole.
-Smacznego-powiedziałam i gdy reszta weszła i usiedli zaczynając zajadać uczyniłam to samo tylko z jedną różnicą. Starałam się to robić kulturalnie. Nie sądziłam, że zjedzenie śniadania w spokoju jest takie trudne, ale z jednego się cieszę, a mianowicie, że im smakuje, bo już nie jedna pochwałę dostałam od Nialla i oczywiście wyznanie miłości, że mnie kocha za to. Chciało mi się śmiać nie mogłam uwierzyć, że tak kocha to jedzenie. Teraz będę wiedziała czym go przekupić. Może i jestem wredna, ale dobrym sensie. Spoglądałam na każdego tak jakbym chciała zapamiętać ich na pamięć. Dłużej zatrzymałam się na Zaynie, który po chwili również spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Zmieszana spuściłam głowę i gdy skończyłam zjeść włożyłam swoje naczynie do zmywarki.
-Jesteś gotowa?-usłyszałam męski głos należący do mulata.
-Gotowa? -zapytałam
-Walizki, Hotel ...
-Tak przepraszam zamyśliłam się. Możemy jechać-powiedziałam i gdy podszedł do mnie spojrzałam na smutnego Liam'a. Wyszliśmy z chłopakiem z kuchni, a potem z domu podchodząc do samochodu. ostały przede mną otworzone drzwi, więc korzystając wsiadłam i zapięłam pasy. Nie wiedziałam jak chłopak jeździ, a pasy zawsze bezpieczeństwa dodają. Kiedy Zayn zajął miejsce za kierownicą odpalił silnik i ruszyliśmy. Przed długi czas samochód wypełniało milczenie, więc tępo wpatrywałam się na widoki za oknem. Po pewnym czasie usłyszałam ściszony głos Malika.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Tak pewnie, że możesz, ale nie wiem czy odpowiem-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Bo wiesz zastanawiam się czy masz chłopaka.
Przyznam, że zaskoczyło mnie jego pytanie. Znamy się raptem kilka dni, a on wyskakuje z tym pytaniem tak jakby się zakochał.
-Obecnie nie mam chłopaka-odpowiedziałam spokojnie.
-A nieobecnie masz?-zapytał i razem wybuchnęliśmy śmiechem.
-Takiego wymyślonego-powiedziałam -Siedzi tutaj na tylnych siedzeniach zazdrosny-powiedziałam.
-Ale ja go nie prosiłem do auta-powiedział poważnie, a po chwili śmialiśmy się. Poczułam na sobie jego wzrok.
-Ekhm..patrz na drogę-powiedziałam i spojrzałam w jego stronę.
-Tak jest panie kapitanie, a raczej pani kapitan.
-Zayn, bo ci za chwilę przez głowę dam-oburzyłam się robiąc z ust podkówkę.
-No co?-zapytał niewinnie
-Jajeczko-odpowiedziałam krótko i pokazałam mu języczek.
-Osz ty niedobra kobieto-powiedział i własnie zaparkował przed hotelem. Odpięłam pasy i spojrzałam na wielki hotel stojący przed nami. Wzięłam głęboki oddech i już miałam wysiadać kiedy poczułam ciepło na swojej dłoni. To Malik złapał mnie za dłoń.
-Nie bój się idę z tobą-ukazał mi swoje białe uzębienie. Pokiwałam głową i opuściłam pojazd ruszając w stronę hotelu. Będąc w środku zabrałam z recepcji klucze i poszliśmy do góry do pokoju. Będąc na miejscy zaczęłam się pakować. Kiedy po 20 minutach już szlam z walizkami do okna zauważyłam, że mulat chwyta coś w dłonie i uśmiechnięty od ucha do ucha podnosi to. Dopiero teraz zorientowałam się, że podniósł moją czerwoną koronkową bieliznę.
-To też twoje? Przyznam, że piękne-powiedział.
-Malik oddawaj-krzyknęłam i podbiegłam do niego.
-Jeśli mnie złapiesz-powiedział uciekając. W końcu stanął i uniósł rękę z ową zgubą do góry. Przez to, że byłam niższa miałam trudności ją wziąć.
-Nie żartuj sobie oddaj-powiedziałam i podskoczyłam, jednak niefortunnie naskoczyłam na niego przewracając go i upadając na niego. Wiedziałam, że nie wyniknie nic z tego dobrego. Zauważyłam, że uśmiecha się do mnie i przybliża twarz. Przez chwilę również to uczyniłam, jednak w końcu wyrwałam swoja bieliznę i wstałam z okrzykiem wygranej. Usłyszałam za plecami śmiech, więc zmieszana schowałam wszystko do walizki i rozejrzałam się czy na pewno więcej niczego nie zostawiłam, bo jakby się znalazły w nieodpowiednich rękach to by jeszcze się masakra stała, albo aż strach pomyśleć. A wyobrażacie sobie jak znajduje je jakieś małżeństwo po 80 i dziadziuś się napala. Niezła by wtedy scenka mogła się z tego ułożyć. Ten klimat Londynu naprawdę źle na mnie działa. Mam zboczone myśli, jeszcze Malika zgwałcę i co wtedy. Zaraz co ja powiedziałam? Malika zgwałcę? Boże Victoria palnij się w ten głupi łeb.
-Idziesz?-usłyszałam głos i spojrzałam stojącego przede mną Zayn'a z moimi walizkami.
-Tak idę, idę-powiedziałam i po wyjściu zamknęłam pokój, a następnie zeszliśmy na dół. Uregulowałam wszystko i gdy mieliśmy wychodzić podszedł do mnie Matt.
-A ty gdzie uciekasz?
-Ja się stąd wyprowadzam do...do znajomych-powiedziałam uśmiechając się.
-Szkoda, ale odezwij się do mnie w końcu dobra?
-Postaram się-powiedziałam i poczułam na policzku jego wargi, a potem po prostu mocno mnie przytulił.
-Długo jeszcze?-usłyszałam zdenerwowany głos mulata przyglądającego się nam.
-Tak idę. Cześć Matt.
-Ale ty i on...
-Na razie-powiedział mój towarzysz. Zapakował walizki do samochodu i wsiedliśmy ruszając z piskiem opon. Malik zaczął dziwnie się zachowywać, był jakiś hm..wściekły? Tylko dlaczego? Chodzi mu o bieliznę, czy o walizki. Przecież nie kazałam mu ich nieść gbur. Po jakieś godzinie wróciliśmy do domy. Zabrałam swoje walizki i zaniosłam do sypialni, którą wczoraj otrzymałam.
-Możemy pogadać?-zapytał Liam.
-Przepraszam, ale umówiłam się z Niallem-powiedziałam i zawołałam blondyna.
-Albo już nic-powiedział i odszedł prawdopodobnie idąc do sypialni. Czy to dom wariatów?
-O jesteś. Czyli nie zapomniałaś-powiedział uradowany głodomorek i pociągnął mnie oczach wszystkich (prócz Liama) za rękę do wyjścia. Opuściliśmy ich wielką willę i wsiedliśmy w samochód jadąc do centrum handlowego, w którym znaleźliśmy się po 20 minutach. Zaparkowaliśmy i weszliśmy do galerii rozglądając się dookoła i zastanawiając się gdzie najpierw.
-Tak są męskie-powiedział Horan i pociągnął mnie za rękę. Będąc na miejscu zaczęłam oglądać wszystko.
-Hmm..a co powiesz na czerwone rurki i koszula w kratę?-zapytałam -idź przymierzyć-powiedziałam i podałam u rzeczy. w mgnieniu oka przebrał się w to i zaprezentował mi się. Wyglądał naprawdę fajnie. Potem dobrałam mu jeszcze niebieskie spodnie, białą bluzkę z nadrukiem i conversy. Kupił kilka kompletów i te, które mu wybrałam. Leniuszek zamiast myśleć to mnę się wyręczył-powiedziałam odchodząc od kasy. Zaczęłam szukać potem ubrać na siebie. Minęła chyba druga godzina i blondyn zaczął narzekać, że jest głodny.
-Zaczekaj tylko się ubiorę i pójdziemy na lody-powiedziałam stojąc w przymierzalni. Ubrałam się szybko i podeszłam do kasy podając sprzedawczyni sukienkę. Zapłaciłam i zapakowała mi w luksusową torebkę.
Wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy w stronę lodziarni. Zamówiłam dwie duże porcje i zajęliśmy miejsce przy stoliku. w pewnym momencie ujrzałam bardzo znajomą mi twarz. Był to chłopak i wyglądał jak...Mike? Nie to niemożliwe przecież on nie żyje. Zmęczenie już totalnie mnie wzięło i odbija mi. Po jakże pysznej porcji lodów wyszliśmy i pojechaliśmy do domu, gdzie momentalnie udałam się do pokoju. Schowałam zakupiona rzecz, wzięłam szybki prysznic i założyłam krótkie spodenki oraz granatową bokserkę. Usiadłam na łóżku kiedy usłyszałam pukanie.
-Proszę-szepnęłam i spojrzałam jak wyłania się zza drzwi Liam.
-Możemy porozmawiać?
-Tak, ale troszkę jestem zmęczona-powiedziałam i ujrzałam zrezygnowanie w oczach Daddiego.
-Powiedz dlaczego co?
-Ale co dlaczego?-zapytałam zdziwiona.
-Nie udawaj dobra. Co ja ci zrobiłem, że od rana mnie unikasz. Najpierw wyjazd z Zaynem, potem randka z Niallem. Czy ty naprawdę nie widzisz...-westchnął.
-Liam uspokój się.
-Nie uspokoję się, a zresztą nieważne idź spać. Dobranoc-powiedział i opuścił mój pokój zostawiając mnie z myślami w głowie. Już miałam za nim iść kiedy usłyszałam dźwięk wiadomości. Wzięłam telefon i otworzyłam wiadomość, przez która niemal upuściłam telefon. Poczułam jak robię się słaba i wszystko zaczyna mi wirować ze zdwojoną szybkością.

__________________________________________________

A jaka wiadomość i od kogo?
To w następnym rozdziale < 33

Komentujcie gołąbeczki moje ♥

środa, 17 lipca 2013

: c

Nie będę owijała w bawełnę i od razu zacznę. Otóż chciałam dodać w piątek kolejny rozdział, ale nie wiem czy to zrobię. Nie chodzi o brak czasu, albo, że coś mi wypada tylko o KOMENTARZE! Jestem szczerze zaskoczona, ale nie w pozytywną stronę tylko tą drugą. Moje początkowe rozdziały miały co najmniej 30 komentarzy, a tu proszę ledwo 20. Szczerze? Przez to mam mniej motywacji czyli mam rozumieć, że popsułam się z pisaniem? Nie rozumiem. 

Pozdrawiam. .. ! 
. ~ Misiaczek