sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 8.

Czułam się jak w niebie. Ciągle zastanawiałam się czy to jest rzeczywistość, czy może tylko mi się to śni. Głowę miałam pełną myśli, jednak nie na długo, bo Liam odsunął na kilka centymetrów swoje wargi od moich i włożył kosmyk moich czekoladowych włosów za uszko.
-To co powiesz mi o co chodzi?-zapytał melodyjnym głosem uśmiechając się do mnie czule.
-Nie..Ja nie mogę ci tego powiedzieć. Nie teraz. Naprawdę to nic takiego.
-Nie kłam widzę, że coś jest nie tak. Vic...
-Przestań Liam. Nie potrafisz zrozumieć, że ja nie mogę, nie chcę ci tego powiedzieć?-wstałam momentalnie od stołu i wyminęłam go.
-Czekaj...
-Nie, jeśli masz zamiar ciągnąć dłużej ten temat to ja podziękuję w takim razie za naszą cudowna rozmowę-wyszłam z kuchni wściekła i pognałam do swojej sypialni. Nie chciałam go tak potraktować, ale ta jego nachalność.. Wiem, że chce mi pomóc, ale jeszcze nie teraz. Nie znamy się wystarczająco długo by opowiadać mu wszystko. Na pewno by mi pomógł i czułabym się bezpieczniej, ale myśl, że ta osoba może coś mu zrobić przeraża mnie. Usiadłam bezradnie na kanapie i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniała koperta. Ponownie moim ciałem zawładnęło przerażenie, strach. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam ją:

*********: Spotkajmy się w parku za 20 min. Stań koło fontanny.
Nie ruszaj się nigdzie ...

Kim ty jesteś do jasnej cholery i czego ode mnie chcesz-zadawałam sobie w myślach pytania. Doprowadziłam się do porządku, założyłam chustę na szyję i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i przeszłam przez salon.
-Wychodzę niedługo wrócę-krzyknęłam spoglądając na chłopaków zafascynowanych filmem o małpach. Przewróciłam oczami i opuściłam budynek mieszkalny One Direction. Szłam uliczkami Londynu i, im bliżej byłam parku tym bardziej zaczęłam się bać. A co jeśli mi się coś stanie? Ale muszę wiedzieć kto to jest. Tak jak w wiadomości stanęłam koło fontanny rozglądając się na wszystkie strony. Stałam w miejscu, kiedy nagle stała się ciemność i poczułam jak uginają się pod mną nogi. Potem już tylko pustka.

. ~ ' Perspekrywa Liam'a ' ~ .

Siedziałem z chłopakami na kanapie oglądając już któryś z kolei dokument o małpach. Pewnie większość ludzi zastanawia się co jest ciekawego w małpach. Szczerze ..nie wiem Louis je ogląda całymi dniami.
-Dobra koniec teraz coś innego-powiedział znużony Zayn siedzący w fotelu z podpartą broda o ręce.
-Popieram włączcie coś innego.
-Louis przełącz, bo fascynujesz się tym tak jakbyśmy od małp pochodzili-powiedział nasz mądry Hazzuś.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Każdy wie kochanie, że to prawda. Ale dobra przełączę-zadowolony, że udało nam się przekonać pasiastego spojrzałem na ekran, na którym pojawiła się żółta gąbka smażąca ..em jak to było kraboburgery? Chyba tak. Ten chyba już do reszty zgłupiał.
-Idę stąd.
-Przynieś mi burgera
-Niall..idź sobie-powiedziałem ruszając w stronę schodów. W pewnym momencie zatrzymałem się uświadamiając sobie, że Victorii nadal nie ma, a przecież wyszła kilka godzin temu.
-Chłopaki dzwoniła może Victoria, albo coś?-zapytałem.
-Nie, ale przecież wyszła. Daj jej się zabawić-powiedział Harry.
-Wyszła kilka godzin temu-powiedziałem zmartwiony wracając do salonu.
-Nic jej pewnie nie jest-powiedział Louis.
-Pewnie macie rację-westchnąłem i wyciągnąłem telefon dzwoniąc do niej. Będąc na piętrze usłyszałem dobrze mi znany dzwonek telefonu Victorii. Wszedłem do jej sypialni, jednak spotkała mnie niespodzianka, bo jej nigdzie nie było. Rozłączyłem się i spojrzałem na wyświetlacz jej telefonu.
-O kur*a-wybiegłem jak poparzony z jej sypialni prosto na zewnątrz do samochodu. Ruszyłem szybko w stronę parku. Będąc na miejscu modliłem się by nic jej nie było. Podbiegłem do fontanny i zacząłem się rozglądać
-Victoria-krzyknąłem jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nieopodal zauważyłem leżącą na ziemi rzecz. Podszedłem bliżej i ujrzałem chustkę dziewczyny. Przestraszony podniosłem ją. Zwinąłem szybko do kieszeni i wróciłem do domu wcześniej wykonując telefon na policję. Kiedy wszedłem do domu ujrzałem zdziwiony wzrok moich kumpli, ale nie przejmowałem się tym. teraz liczyła się tylko Victoria. Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak się okazało była to policja. Wpuściłem ich do domu i opowiedziałem co się stało i jeszcze kilka innych ważnych informacji, które mogły przydać się w sprawie. A mianowicie wiadomość, zgubiona chustka i oczywiście napaść na nią tamtego wieczoru. Chłopaki przyglądali mi się ze zdziwieniem i z otwartymi oczami.
-Nie patrzcie się tak na mnie. Trzeba jej szukać-krzyknąłem przerażony. Czułem jak do moich oczu napływają łzy. W jak najszybszym czasie zebraliśmy się i ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu dziewczyny.

. ~ ' Perspektywa Victorii ' ~ .

Kiedy się ocknęłam poczułam niemiłosiernie okropny zapach. Jednym słowem smród, który powodował, że chciało mi się wymiotować. Jakim prawem ktoś mnie tu trzyma. Uniosłam nieco głowę wyżej chcąc zobaczyć gdzie jestem, jednak opaska będąca na moich oczach uniemożliwiała mi to. Chciałam ja ściągnąć, ale nie potrafiłam, przez sznury, którymi byłam przywiązana do krzesełka.
-Kim ty jesteś? Czego ode mnie chcesz-zapytałam jednak odpowiedziała mi tylko pustka, jednak nie na długo. W oddali usłyszałam ociężałe kroki.
-Halo jest tu ktoś? Pomocy-zawołałam.
-Pyskata jak zawsze-usłyszałam czyjś głos, a potem tylko dobrze znany mi śmiech. Jak mógł mi to zrobić, za co on mnie nienawidzi, myślałam, że jest inny.
-Wypuść mnie stąd. Co ja ci zrobiłam. Daj mi spokój.
-Nie, jeszcze nie teraz. Obracasz się w bardzo dobrym towarzystwie kochana.
-Nic ci do tego draniu.
-Grzeczniej, grzeczniej.
-Spierdalaj ode mnie-powiedziałam tym razem po polsku, a w zamian za to poczułam siarczysty policzek.
-Mówiłem, grzeczniej kochanie-powiedział porywacz i chyba usiadł naprzeciwko mnie, bo poczułam jego cuchnący oddech na szyi.
-Brzydzę się tobą. Idź stąd i nie dotykaj mnie.
-A wiesz, że pójdę, ale nie dlatego, że ty mi każesz tylko dlatego, że mam coś do zrobienia. Do zobaczenia rano-po tych słowach usłyszałam zamykające się drzwi.
-Co ja mam teraz zrobić myśl-powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że tym co teraz zrobię mogę sobie zaszkodzić, ale ryzyka nigdy za mało. Zaczęłam bujać się, aż w końcu po długim czasie upadłam na ziemię i usłyszałam jak roztrzaskało się krzesełko. A może to były kości, bo zaczęłam czuć okropny ból. Po pewny czasie jednak obadałam sytuację i wyszło na to, że krzesełko się rozpadło. Przełożyłam dłonie przez kolana, oczywiście z trudem. Zajęło mi to kilka, kilkanaście a może nawet pół godziny. Ściągnęłam opaskę z oczu i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakieś melinie. Wszędzie były butelki po alkoholu. Rozwiązałam nogi, a potem podeszłam do stolika, gdzie leżał nóż i zaczęłam przecinać sznury. Otworzyłam szybko okno i już miałam uciec, kiedy usłyszałam kluczyk w drzwiach. Wydostałam się szybko i zaczęłam biec ile sil w nogach chcąc kogoś znaleźć. Biegłam przez jakieś polany chcąc wydostać się stąd. Nawet nie czułam, że leci mi krew. Dopiero gdy wybiegłam na ulicę zauważyłam znajomą postać, ale nie długo było cieszyć mi się wolnością, bo poczułam jak uderzam głową o ziemię i tracę przytomność.

_______________________________________________________________

Dzisiaj troszkę dramatycznie ;D
Mam nadzieję, że się podoba < 33
Przepraszam za błędy :*

czwartek, 15 sierpnia 2013

INFORMACJA !

Chciałabym was zaprosić na swojego nowego bloga tym razem z imaginami o One Direction. 
Oczywiście tego nie kończę. 
Mam nadzieję, że się spodoba i zajrzycie. 

Pod pierwszym wpisem na tamtym blogu proszę napiszcie z kim ma być "PIERWSZY IMAGIN" i kto chce być informowany.

ZAPRASZAM !

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 7.

Kiedy się ocknęłam byłam sama w pokoju. Leżałam na ziemi w tym miejscu, w którym przed chwilą stałam. Ciągle miałam przed oczami treść wiadomości.
Drżącą ręką ujęłam telefon i uniosłam go wyżej zatrzymując go przed oczyma w sporej odległości. Przełknęłam ślinę i ponownie zaczęłam czytać treść wiadomości.

*********: Witaj. Cieszę się, że w końcu na mnie wpadłaś.
Pamiętaj zawsze jestem o krok od ciebie.
Prędzej czy później znajdę cię Victorio Natalie Brown.

Ja: Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?!

Wystukałam dwa zdania na ekranie dotykowym telefonu i odłożyłam go płacząc. Próbowałam wymyślić kto to może być, jednak nie udawało mi się. Miałam pustkę w głowie. Przecież nikogo tu nie mam. W Polsce nikt nie wie, gdzie jestem. Kto to jest. Przetarłam twarz dłońmi i gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości odskoczyłam momentalnie od niego i wpadłam na drzwi z wielkim hukiem. Po chwili usłyszałam pukanie i zmartwiony głos Louis'a.
-Mała wszystko dobrze?-przez moment nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Nie mogłam powiedzieć prawdy,ale tez nie powinnam ich okłamywać, w końcu tyle dla mnie zrobili. Może powinnam powiedzieć im prawdę...ale wtedy mogą mieć przeze mnie kłopoty i to wielkie. Wzięłam głęboki oddech i jak najspokojniejszym głosem odpowiedziałam.
-Tak wszystko dobrze. Nie martw się.
-Co zrobiło taki huk?
-Ja się tylko przewróciłam i uderzyłam w drzwi. Nic takiego.
-Victoria się przewróciła?-dodał kolejny głos, który należał do Liam'a.
-Tak, ale nic mi nie jest. Ja już idę spać kochanie-powiedziałam i podeszłam do łóżka podnosząc telefon i odbierając wiadomość przestraszona.

*********: Wkrótce się przekonasz złotko.

Ja: Daj mi spokój!

Odpisałam i położyłam się do łóżka okrywając kołdrą po samą szyję. Przez połowę nocy rozmyślałam o wszystkim. Nie potrafiłam o tym zapomnieć, bałam się, że coś może się stać mi, albo co najgorsze chłopakom. Zasnęłam około 3 w nocy, dlatego rano byłam niewyspana. Nie umiałam nawet oczu porządnie otworzyć, bo po chwili ponownie same mi się zamykały. W końcu po wielu próbach wstałam leniwie z ogromnego łóżka i pognałam do łazienki wykonując poranna toaletę. Potem tylko się ubrałam, uczesałam i założyłam swoje mięciutkie papcie w króliczki schodząc na dół. Ujrzałam w salonie całą grupkę chłopców szczerzących się do telewizora, tylko Liam był jakiś przybity, ale domyślałam się dlaczego. Przecież w końcu wczoraj mi wszystko wygarnął prosto w oczy.
Nie spodziewałam się tego po nim, a niemal można powiedzieć, że zawiodłam się na nim, ale cóż przecież nie znam ich długo, ale zamiast na mnie krzyczeć mógł normalnie porozmawiać, a nie osądzać mnie. Co jak co, ale to naprawdę bolało. Zadał mi potężny cios. Nie wiem nawet czy mam teraz z którymś chłopakiem gadać, bo znowu z czymś wyskoczy. Weszłam do kuchni i usiadłam na krzesełku przed stosikiem kolorowych kanapeczek. Przyznam, że wyglądały bardzo, bardzo smakowicie. Pochwyciłam jedną i podeszłam do lodówki wyciągając szklankę soku pomarańczowego, a potem uzupełniłam nim szklankę zasiadając ponownie na miejscu i konsumując pyszne kanapeczki. A właśnie ciekawe kto je przyrządził. Biorąc kolejną ujrzałam na niej napis z Ketchupu "przepraszam". Pewnie, że to miłe, ale taka zwykła kanapka tego nie załatwi. Liam się postarał już bym tak szybko mu nie wybaczyła. Po chwili usłyszałam za sobą chrząknięcie i odwróciłam się do tyły mając pełna buzie kanapki. Stał tam Zayn uśmiechając się zadziornie.
-Smakują ci moje kanapki? A ta jedna, jedyna wyjątkowa też?-kiedy to usłyszałam niemal się udusiłam. Gdyby nie Zayn i jego klepnięcie w plecy pewnie leżała bym już sina na podłodze. Ale wtopa, ja myślałam, że to Liamowi zrobiło się głupio, a to jego kumplowi, ale zaraz, zaraz. Za co on mnie przeprasza.
-Ale o czym ty mówisz? Za co przepraszasz?-zapytałam zdziwiona popijając sok.
-Za to zachowanie w hotelu. Myślałem, że jesteś zła. I za moje zachowanie po wyjściu z hotelu, że cię tak poganiałem...
-Może nie wracajmy do tego. Jest wszystko dobrze-powiedziałam i przytuliłam się wraz z mulatem kiedy to do kuchni wszedł Liam. I znowu przyuważył nas na gorącym uczynku. dlaczego ja mam takiego pecha.
-Chyba przeszkadzam-powiedział Daddy mijając nas.
-Nie no co ty. On własnie wychodził-wskazałam na Malika spoglądając na niego niezadowolona. Jestem pewna, że gdyby wzrok umiał zabijać już by to zrobił.
-Przerwałeś nam w pocałunku-powiedział Zayn. -Nie no żartowałem. Musiałem ją przeprosić za moje zachowanie i tyle-poklepał Liama po ramieniu i wyszedł. Zostałam z nim teraz sam na sam i nie wiem co mam powiedzieć. Dziwne. w głowie mam tyle wersji rozmowy i tylko którą wybrać?
-Jak się czujesz?-zapytał w końcu. Spojrzałam na niego nieco zdziwiona.
-Mówiłaś, że wczoraj się uderzyłaś.
-A to..to to nic-zaczęłam się jąkać. -Żyję-zaśmiałam się nerwowo. Usłyszałam tylko z jego strony westchnięcie,a potem usiadł obok mnie i chwycił mnie za rękę.
-Dlaczego kłamiesz? Przepraszam za wczoraj. Nie chciałem tego powiedzieć poniosło mnie.
-Sporo cie poniosło-dodałam i spuściłam wzrok przyglądając się jakże pięknej podłodze w kuchni.
-Płakałaś słyszałem-powiedział.
-To nieprawda. Liam nie dodawaj sobie.
-Może i nie przeze mnie, ale słyszałem, że kiedy otrzymałaś wiadomość to zaczęłaś płakać. A w ogóle na drugi raz nie czytaj głośno wiadomości.
-Ale ... To nie tak.
-Kto cię straszy. Powiedz mi proszę. Pomogę ci. Nie dam cię skrzywdzić-po słowach chłopaka wtuliłam się w jego tors i rozpłakałam się. Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze przed chwilą byłam twarda, a teraz bezbronna jak dziecko. Poczułam jego palce na moim podbródku i lekko go unosząc. Spojrzałam na niego swoimi czekoladowymi tęczówkami i wzięłam głęboki oddech. Po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.

_________________________________________________________________________________

I jak wam się podoba?
O ile w ogóle się.
Dalsze losy w następnym rozdziale < 3 ♥