Czułam się jak w niebie. Ciągle zastanawiałam się czy to jest rzeczywistość, czy może tylko mi się to śni. Głowę miałam pełną myśli, jednak nie na długo, bo Liam odsunął na kilka centymetrów swoje wargi od moich i włożył kosmyk moich czekoladowych włosów za uszko.
-To co powiesz mi o co chodzi?-zapytał melodyjnym głosem uśmiechając się do mnie czule.
-Nie..Ja nie mogę ci tego powiedzieć. Nie teraz. Naprawdę to nic takiego.
-Nie kłam widzę, że coś jest nie tak. Vic...
-Przestań Liam. Nie potrafisz zrozumieć, że ja nie mogę, nie chcę ci tego powiedzieć?-wstałam momentalnie od stołu i wyminęłam go.
-Czekaj...
-Nie, jeśli masz zamiar ciągnąć dłużej ten temat to ja podziękuję w takim razie za naszą cudowna rozmowę-wyszłam z kuchni wściekła i pognałam do swojej sypialni. Nie chciałam go tak potraktować, ale ta jego nachalność.. Wiem, że chce mi pomóc, ale jeszcze nie teraz. Nie znamy się wystarczająco długo by opowiadać mu wszystko. Na pewno by mi pomógł i czułabym się bezpieczniej, ale myśl, że ta osoba może coś mu zrobić przeraża mnie. Usiadłam bezradnie na kanapie i spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniała koperta. Ponownie moim ciałem zawładnęło przerażenie, strach. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam ją:
*********: Spotkajmy się w parku za 20 min. Stań koło fontanny.
Nie ruszaj się nigdzie ...
Kim ty jesteś do jasnej cholery i czego ode mnie chcesz-zadawałam sobie w myślach pytania. Doprowadziłam się do porządku, założyłam chustę na szyję i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i przeszłam przez salon.
-Wychodzę niedługo wrócę-krzyknęłam spoglądając na chłopaków zafascynowanych filmem o małpach. Przewróciłam oczami i opuściłam budynek mieszkalny One Direction. Szłam uliczkami Londynu i, im bliżej byłam parku tym bardziej zaczęłam się bać. A co jeśli mi się coś stanie? Ale muszę wiedzieć kto to jest. Tak jak w wiadomości stanęłam koło fontanny rozglądając się na wszystkie strony. Stałam w miejscu, kiedy nagle stała się ciemność i poczułam jak uginają się pod mną nogi. Potem już tylko pustka.
. ~ ' Perspekrywa Liam'a ' ~ .
Siedziałem z chłopakami na kanapie oglądając już któryś z kolei dokument o małpach. Pewnie większość ludzi zastanawia się co jest ciekawego w małpach. Szczerze ..nie wiem Louis je ogląda całymi dniami.
-Dobra koniec teraz coś innego-powiedział znużony Zayn siedzący w fotelu z podpartą broda o ręce.
-Popieram włączcie coś innego.
-Louis przełącz, bo fascynujesz się tym tak jakbyśmy od małp pochodzili-powiedział nasz mądry Hazzuś.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Każdy wie kochanie, że to prawda. Ale dobra przełączę-zadowolony, że udało nam się przekonać pasiastego spojrzałem na ekran, na którym pojawiła się żółta gąbka smażąca ..em jak to było kraboburgery? Chyba tak. Ten chyba już do reszty zgłupiał.
-Idę stąd.
-Przynieś mi burgera
-Niall..idź sobie-powiedziałem ruszając w stronę schodów. W pewnym momencie zatrzymałem się uświadamiając sobie, że Victorii nadal nie ma, a przecież wyszła kilka godzin temu.
-Chłopaki dzwoniła może Victoria, albo coś?-zapytałem.
-Nie, ale przecież wyszła. Daj jej się zabawić-powiedział Harry.
-Wyszła kilka godzin temu-powiedziałem zmartwiony wracając do salonu.
-Nic jej pewnie nie jest-powiedział Louis.
-Pewnie macie rację-westchnąłem i wyciągnąłem telefon dzwoniąc do niej. Będąc na piętrze usłyszałem dobrze mi znany dzwonek telefonu Victorii. Wszedłem do jej sypialni, jednak spotkała mnie niespodzianka, bo jej nigdzie nie było. Rozłączyłem się i spojrzałem na wyświetlacz jej telefonu.
-O kur*a-wybiegłem jak poparzony z jej sypialni prosto na zewnątrz do samochodu. Ruszyłem szybko w stronę parku. Będąc na miejscu modliłem się by nic jej nie było. Podbiegłem do fontanny i zacząłem się rozglądać
-Victoria-krzyknąłem jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi. Nieopodal zauważyłem leżącą na ziemi rzecz. Podszedłem bliżej i ujrzałem chustkę dziewczyny. Przestraszony podniosłem ją. Zwinąłem szybko do kieszeni i wróciłem do domu wcześniej wykonując telefon na policję. Kiedy wszedłem do domu ujrzałem zdziwiony wzrok moich kumpli, ale nie przejmowałem się tym. teraz liczyła się tylko Victoria. Chwilę później usłyszałem dzwonek do drzwi. Jak się okazało była to policja. Wpuściłem ich do domu i opowiedziałem co się stało i jeszcze kilka innych ważnych informacji, które mogły przydać się w sprawie. A mianowicie wiadomość, zgubiona chustka i oczywiście napaść na nią tamtego wieczoru. Chłopaki przyglądali mi się ze zdziwieniem i z otwartymi oczami.
-Nie patrzcie się tak na mnie. Trzeba jej szukać-krzyknąłem przerażony. Czułem jak do moich oczu napływają łzy. W jak najszybszym czasie zebraliśmy się i ruszyliśmy na miasto w poszukiwaniu dziewczyny.
. ~ ' Perspektywa Victorii ' ~ .
Kiedy się ocknęłam poczułam niemiłosiernie okropny zapach. Jednym słowem smród, który powodował, że chciało mi się wymiotować. Jakim prawem ktoś mnie tu trzyma. Uniosłam nieco głowę wyżej chcąc zobaczyć gdzie jestem, jednak opaska będąca na moich oczach uniemożliwiała mi to. Chciałam ja ściągnąć, ale nie potrafiłam, przez sznury, którymi byłam przywiązana do krzesełka.
-Kim ty jesteś? Czego ode mnie chcesz-zapytałam jednak odpowiedziała mi tylko pustka, jednak nie na długo. W oddali usłyszałam ociężałe kroki.
-Halo jest tu ktoś? Pomocy-zawołałam.
-Pyskata jak zawsze-usłyszałam czyjś głos, a potem tylko dobrze znany mi śmiech. Jak mógł mi to zrobić, za co on mnie nienawidzi, myślałam, że jest inny.
-Wypuść mnie stąd. Co ja ci zrobiłam. Daj mi spokój.
-Nie, jeszcze nie teraz. Obracasz się w bardzo dobrym towarzystwie kochana.
-Nic ci do tego draniu.
-Grzeczniej, grzeczniej.
-Spierdalaj ode mnie-powiedziałam tym razem po polsku, a w zamian za to poczułam siarczysty policzek.
-Mówiłem, grzeczniej kochanie-powiedział porywacz i chyba usiadł naprzeciwko mnie, bo poczułam jego cuchnący oddech na szyi.
-Brzydzę się tobą. Idź stąd i nie dotykaj mnie.
-A wiesz, że pójdę, ale nie dlatego, że ty mi każesz tylko dlatego, że mam coś do zrobienia. Do zobaczenia rano-po tych słowach usłyszałam zamykające się drzwi.
-Co ja mam teraz zrobić myśl-powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że tym co teraz zrobię mogę sobie zaszkodzić, ale ryzyka nigdy za mało. Zaczęłam bujać się, aż w końcu po długim czasie upadłam na ziemię i usłyszałam jak roztrzaskało się krzesełko. A może to były kości, bo zaczęłam czuć okropny ból. Po pewny czasie jednak obadałam sytuację i wyszło na to, że krzesełko się rozpadło. Przełożyłam dłonie przez kolana, oczywiście z trudem. Zajęło mi to kilka, kilkanaście a może nawet pół godziny. Ściągnęłam opaskę z oczu i rozejrzałam się dookoła. Znajdowałam się w jakieś melinie. Wszędzie były butelki po alkoholu. Rozwiązałam nogi, a potem podeszłam do stolika, gdzie leżał nóż i zaczęłam przecinać sznury. Otworzyłam szybko okno i już miałam uciec, kiedy usłyszałam kluczyk w drzwiach. Wydostałam się szybko i zaczęłam biec ile sil w nogach chcąc kogoś znaleźć. Biegłam przez jakieś polany chcąc wydostać się stąd. Nawet nie czułam, że leci mi krew. Dopiero gdy wybiegłam na ulicę zauważyłam znajomą postać, ale nie długo było cieszyć mi się wolnością, bo poczułam jak uderzam głową o ziemię i tracę przytomność.
_______________________________________________________________
Dzisiaj troszkę dramatycznie ;D
Mam nadzieję, że się podoba < 33
Przepraszam za błędy :*