Chcę was przeprosić, że tak nie bywam tu często, ale jestem chora.
Ciągle jeżdżę po lekarzach :(
A do tego szkoła.
przepraszam, że nie komentuje waszych opowiadań. Kiedyś to nadrobię.
Ciągle jeżdżę po lekarzach :(
A do tego szkoła.
przepraszam, że nie komentuje waszych opowiadań. Kiedyś to nadrobię.
_________________________________________________________
Światło
wołające mnie do ciebie było takie wyraźne, takie...takie jasne. Miałam
ochotę iść w tą stronę. Chciałam zobaczyć kto woła mnie do siebie. Po
chwili znalazłam się na placu zabaw i rozglądałam się dookoła, jednak
nic ciekawego nie znalazłam. Co było dziwne, że nawet nikogo tutaj nie
było. Ruszyłam w nieznanym mi dotąd kierunku i po kilku krokach nie
czułam już gruntu pod nogami. Spadałam..spadałam i byłam pewna, że to
już koniec mojego żywota.
Otworzyłam
oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam w jakimś pomieszczeniu z białymi
ścianami. Ale czy to na pewno szpital? Czy ja żyję? A może to tylko moje
złudzenie, mój sen. Ale muszę zadać sobie jedno pytanie czy osoba nie
żyjąca może śnic? Nagle z zamyślenia wyrwał mnie czyjś jakże kojący
szept. Skierowałam wzrok na daną osobę i zostałam przywitana ciepłym
uśmiechem.
-Nareszcie się obudziłaś-usłyszałam szept mężczyzny i skrzywiłam się nieco.
-Tak ...-odpowiedziałam tylko tyle, bo tylko tyle byłam w stanie.
-Wszystko dobrze? Martwiłem się o ciebie.
-Kim jesteś?-zadałam tym razem ja pytanie i przyjrzałam się jego wyrazowi twarzy.
-Nie pamiętasz? - zapytał i ruszył do wyjścia.
-Liam
zaczekaj...Tak wszystko dobrze-odpowiedziałam i napotkałam jego jakże
cudowne spojrzenie, którego mi tak cholernie brakowało. Oddała bym za
nie wszystko. Ten wzrok przeszywający moje ciało i uśmiech powodował u
mnie paraliż, ale w pozytywnym znaczeniu.
-Wystraszyłaś mnie. Myślałem, że mnie nie pamiętasz.
-Tak? To dlaczego chciałeś wyjść?
-Po lekarza.
-Nie wyglądało to tak.
-Przepraszam Victoria.
-Ile byłam nieprzytomna?-zapytałam
-Kilka godzin. Jak się czujesz?-zapytał i chwycił mnie za dłoń.
-Czuję się dobrze, ale troszkę mnie boli.
-Powiedz mi kto to zrobił?
Nie
spodziewałam się, że o to poprosi. Nie mogłam mu o tym powiedzieć.
Przynajmniej nie teraz. Nie chce by przez tego bandytę chłopcy uznali
mnie za gorszą. Tak naprawdę interesuje mnie zdanie Liam'a i.No tak
jeszcze jednego chłopca. Zayn'a. Nie wiem czemu, ale po prostu jest
świetnym towarzyszem.
-Nie
teraz proszę cię. Nie mam ochoty na razie o tym rozmawiać-powiedziałam.
Widziałam, że Daddy otwiera usta, by coś powiedzieć, ale wtedy do sali
wparowali chłopacy z wielkim misiek w rękach i bukietem róż. Zaśmiałam
się i spojrzałam na nich z dziwną miną.
-To dla ciebie-powiedział Louis i bryknął do mnie kładąc mi w nogach na łóżku misia.
-Mieliśmy
wnieść tak Liam'a, ale jest za ciężki-dodał ponownie pasiasty za co
dostał od Liama w głowę. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ej.., o mój Kevin ci odda-powiedział oburzony Tommy robiąc smutną minkę.
-Oj chodź tu-przytuliłam go delikatnie. -chcę tutaj być. Nie cierpię szpitali-wyznałam i westchnęłam.
-Niedługo wyjdziesz zobaczysz-powiedział Zayn uśmiechając się jak zwykle uwodzicielsko.
-Musimy
iść niedługo i tak nas wyproszą. Trzymaj się. wpadniemy jutro-odezwał
się Horan. Wyściskałam i pożegnałam każdego, a potem zwyczajnie zasnęłam
zmęczona.
. ~ ' Dwa tygodnie później ' ~ .
Minęły
już dwa tygodnie od czasu tamtego zdarzenia. Wróciłam już do domu jakiś
tydzień temu. Jestem już zdrowa, ale mimo wszystko Zayn i Liam nie
pozwalają mi nawet samej sobie zrobić kanapki. To mile z ich strony, ale
czasami mam dosyć. Nie jestem przecież kaleką i zwykłą kanapkę umiem
sobie przygotować. Każdy głupi umie posmarować masłem chleb i ułożyć na
nim serek, sałatę, ogórek czy co tam innego. Właśnie po kąpieli ubrana w
piżamę ruszyłam na dół i spotkałam Zayna.
-Możemy pogadać?-zapytał nieco zdenerwowany.
-Tak jasne o co chodzi?
-Nie
tutaj chodź-wciągnął mnie do swojego pokoju, więc usiadłam na łóżku i
przyjrzałam mu się. Chodził zdenerwowany po pokoju składając ręce jak
ksiądz. To było zabawne. Wyobraźcie go sobie w sutannie.
-Więc o co chodzi?-odgoniłam myśli.
-Bo
wiesz.. chcę zaprosić na randkę pewną dziewczynę. A właściwie już
zaprosiłem, ale nie wiem gdzie mam ją zabrać-wyznał. Szczerze? dziwnie
się poczułam kiedy mi o tym mówił.
-Jeśli
to była bym ja to wolała bym prostotę. Zwykłe kino bądź
kręgle-odpowiedziałam. -W ogóle jak ona ma na imię?-zapytałam ciekawa.
-Bardzo ładnie, ale..nieważne.
-Zayn proszę powiedz.
-Perrie
-Ale co Perrie?
-Perrie to jej imię-powiedział, a ja poczułam delikatne ukłucie w sercu.
-To
gratuluję. Ja już pójdę głodna jestem-zmieniłam temat i wyszłam szybko z
jego pokoju schodząc na sam dół. Przy kuchni wpadłam na Liama, który
momentalnie mnie objął.
-O fajnie, że jesteś mam pytanie.
-Jakie?
-Wyskoczysz ze mną gdzieś?
-W sumie..ale kiedy?-zapytałam spoglądając w jego tęczówki. Uśmiechnęłam się mimowolnie i dotknęłam jego ramienia.
-Dzisiaj wieczorem?
-Chętnie. a czy teraz mogę zrobić sama kanapkę?
-ależ
oczywiście...-ruszyłam do kuchni, ale chłopak zatrzymał mnie i
przyciągnął. -Że nie. Ja zrobię-powiedział i pocałował mnie. Poczułam
motylki w brzuchu, ale pocałunek odwzajemniłam. Po kilku sekundach
zostałam sama w korytarzu patrząc na puste miejsce po Payne, który
właśnie tak cudownie mnie całował. Usłyszałam chrząknięcie i spojrzałam w
bok przełykając głośno ślinę.
-____________________________________________________
Kogo ujrzała Victoria?
To w następnym, a w ogóle to wiem. Bezsensu ;c